Krwiak przegrody nosa

Kiedy zawodnik dostaje niepozorny łokieć w twarz, nie ma fontanny krwi, tylko krótkie „au”, odruchowe potarcie nosa i gra toczy się dalej. Mija kilkanaście minut, a zamiast bólu po uderzeniu narasta tępe uczucie rozpierania – jakby ktoś pompował balonik tuż za nozdrzami. To pierwszy znak, że między chrząstką przegrody a jej odżywczą warstwą jest krew i odcinają tkankę od tlenu. Od tej chwili zegar tyka: w ciągu godziny może powstać martwica, a kilkanaście godzin później nos zacznie zapada w charakterystyczne „siodło”.

Jak i gdzie gromadzi się krew

Przegroda nosa przypomina warstwowy sandwich: w środku leży półprzezroczysta chrząstka oraz cienka blaszka kostna, a po obu stronach przylega cieniusieńka ochrzęstna lub okostna. Z zewnątrz zaś miękka błona śluzowa. Uraz – uderzenie łokciem, przypadkowe zderzenie z głową rywala albo mocny cios piłką – rozrywa naczynia włosowate ukryte w tej właśnie błonie. Krew, zamiast spłynąć na zewnątrz, wślizguje się w mikroskopijną szczelinę między chrząstką a jej „opiekunką” – ochrzęstną. Powstaje wąska kieszeń przypominająca balonik z czerwonym płynem, który błyskawicznie odpycha odżywczą warstwę od elastycznego rusztowania przegrody. Chrząstka, pozbawiona bezpośrednich naczyń, czerpie pokarm właśnie z tej przylegającej błony; kiedy dystans kilku dziesiątych milimetra zamienia się w poduszkę skrzepu, dowóz tlenu i glukozy praktycznie zanika. Wystarczą cztery, pięć godzin, aby powierzchniowe komórki chrząstki przeszły w stan martwic.

Choć sport kontaktowy jest częstszą areną takich kontuzji, do podobnej „awarii” dochodzi również w zaskakujących sytuacjach pozasportowych: nagłym otwarciu drzwi auta wprost w twarz rowerzysty, upadku z hulajnogi, a nawet przy energicznym kichnięciu tuż po plastyce przegrody. Na pierwszy rzut oka zewnętrzny kształt nosa zostaje prawie nienaruszony; krwiak ukryty pod śluzówką, a jej kolor zmienia się najwyżej na lekko sinawy. To właśnie największe zagrożenie – brak spektakularnego krwotoku usypia czujność poszkodowanego. Tymczasem balonik z krwią rośnie z minuty na minutę. Wywiera ciśnienie porównywalne do tętna w tętnicach, a sprężysta chrząstka poddaje się naciskowi niczym mokry karton. Krytyczna faza przychodzi niepostrzeżenie: rozpierający ból, subtelne zatkanie jednej dziurki, nosowe zabarwienie głosu. Każda kolejna godzina przyspiesza drogę do– zapadnięcia grzbietu.

Sygnatura krwiaka: objawy nie krwawią

Krwiak przegrody nosa najczęściej objawia się subtelnymi, lecz charakterystycznymi sygnałami. Już w kilkanaście minut po urazie zachodzi uczucie rozpierania – pacjent opisuje je jako rosnącą korkową zatyczkę w środku nosa, mimo że skrzydełka pozostają suche. Śluzówka po obu stronach przegrody tworząc miękką, spoistą guzowatość. Przy lekkim uciśnięciu czuć elastyczne zapadanie i „fluktuację” – delikatne przelewanie zakrzepłej krwi pod śluzówką. Głos ma nosowe zabarwienie, choć brak kataru; rezonans mowy zmienia droga akustyczna, ponieważ powietrze nie może swobodnie krążyć w jamie nosowej. U dzieci z cienką przegrodą, śluzówka szybko sinieje i delikatny test z latarką daje wyraźny cień – światło nie prześwituje przez wypełnioną krwią kieszeń.

Obrzęk w ciągu 30 min od urazu – gwałtowne wypełnianie przestrzeni pod ochrzęstną świadczy o aktywnym krwawieniu.
Nosowy pogłos bez kataru – barwa głosu zmienia się, bo przepływ powietrza blokuje uwypuklenie.
Chropowaty wdech lub furczenie – powietrze „szoruje” o obrzmiałą śluzówkę.

Brak bólu nie wyklucza krwiaka, ponieważ adrenalina maskuje dyskomfort. Pacjent często oddycha ustami, nieświadomie omija niedrożny nos, Czerwona flaga to symetryczne powiększenie przegrody; jednostronny obrzęk jest mylony z polipem, dlatego każdą asymetrię należy ocenić endoskopowo. Wystarczy delikatne rozchylenie nozdrzy, by zobaczyć gładkie, połyskujące uwypuklenie. W odróżnieniu od polipa – nie ma prześwitującego, galaretowatego koloru, lecz sinoczerwony. U sportowców może dojść do zmniejszonej wydolności oddechowej podczas wzmożonego wysiłku. Ciasny kanał nosowy ogranicza wentylację, zawodnik szybciej „łapie zadyszkę”. Wszystkie te symptomy, choć subtelne, powinny uruchomić alarm i skierować pacjenta na pilną konsultację laryngologiczną.

Czas gra pierwsze skrzypce: im szybciej opróżnimy krwiak, tym większa szansa zachowania pełni żywotności i kształtu. Cała procedura drenażu trwa zwykle mniej niż kwadrans, a ryzyko powikłań spada dramatycznie. Nacisk na równomierny ucisk – asymetryczne tamowanie odkształca przegrodę. Potrzebny jasny przekaz dla pacjenta: przez pierwsze 48 godzin spać z lekko uniesioną głową, nie wydmuchiwać nosa i chłodzić okolicę lód-żelową co 2 – 3 h po 10 min.

Po zabiegu: siedem dni modeluje nos

Sam drenaż usuwa zagrożenie, lecz dopiero pierwsza doba oraz kolejne sześć dni przesądzają, czy chrząstka przyrośnie równo i nie zrośnie z przeciwległą śluzówką. Pacjent wychodzi z oddziału najczęściej z krótkim silikonowym sączkiem oraz obustronną tamponadą uciskową. Harmonogram kontroli i domowych działań wygląda następująco:

Dzień Zadanie Co kontroluje lekarz?
0–1 Głowa uniesiona 30°, zimne okłady 10 min/2 h, żadnego wysiłku. Czy dren odprowadza resztki krwi, brak świeżego wycieku.
2 Usunięcie tamponady, delikatne przepłukanie jamy 5 ml NaCl. Symetria płatów, drożność sączka, brak martwicy.
3–6 Cztery płukanki izotoniczne dziennie, spanie z klinową poduszką. Zagojone brzegi cięcia, brak ropy, brak nowego obrzęku.
7 Wyjęcie drenu, endoskopia kontrolna. Zrosty? początek perforacji? ewentualnie miejscowe podcięcie włóknika.

 

Nos nie może doświadczać podciśnienia, więc zakaz mocnego kichania oraz wydmuchiwania; jeśli katar napiera, powietrze wydmuchujemy ustami przy lekko otwartych nozdrzach. Sport, sauna, gorąca kąpiel – wszystko odłożone na później, bo rozszerzone naczynia łatwo wypełniają jamę świeżą krwią. Dieta lekko chłodna, z dominacją zup i koktajli. Unikamy gryzienia twardych pokarmów.

Najczęstszy błąd pacjentów? Zbyt szybkie odstawienie płukanek. Resztki skrzepu przyklejone pod śluzówką zostawiają „rusztowanie” dla zrostu. Gdy błony po obu stronach skleją się, powstaje mostek włóknisty. Zwęża kanał i utrudnia oddychanie – korekta takiego zwężenia to kolejny zabieg. Druga pułapka to aspiryna „na wszelki wypadek”; kwas acetylosalicylowy rozrzedza krew i może wywołać wtórne krwawienie i ponownego krwiaka.

Po tygodniu od kiedy wykonano zabieg na przegrodę nosową zwykle stabilizuje się, lecz dopiero po sześciu–ośmiu tygodniach nabiera ostatecznej wytrzymałości. Kontrola w trzecim miesiącu zamyka proces: lekarz ocenia linię grzbietu, testuje drożność i dokumentuje ewentualne, drobne asy­metrycz­ne zgrubienia. W 90 % przypadków reżim siedmiu dni wystarcza, aby nos zachował pierwotny kontur, a oddychanie było wolne od szmerów i przegród włóknistych.

Gdy plan A zawodzi

Niewydrenowany albo niedokładnie opatrzony krwiak po kilkunastu godzinach może przejść w ropień. Jałowy skrzep to pożywka dla paciorkowców i gronkowców. Z punktu widzenia laryngologa to stan zagrożenia – ropa pod ciśnieniem może przedostać się drogami żylnymi do jamy czaszki lub oczodołu, wywołać zakrzepicę zatoki jamistej, a w skrajnym scenariuszu sepsę. Na tym etapie ambulatoryjny drenaż już nie wystarczy: pacjent trafia na blok operacyjny, a poza nacięciem potrzebuje antybiotyków dożylnych o spektrum obejmującym beztlenowce oraz profilaktyki przeciwzakrzepowej. Druga linia powikłań to martwica chrząstki. Pozbawiona odżywienia tkanka ulega wchłonięciu, a nośna część przegrody zapadnięciu. Z zewnątrz widać wówczas charakterystyczny „nos siodełkowaty”. Zabieg rekonstrukcyjny wymaga precyzyjnego modelowania – za nieprawidłowo przyciętą płytką chrząstki płacimy asymetrią. Rzadziej, lecz wciąż realnie, dochodzi do perforacji przegrody. Każda dziura w przegrodzie to gwizd powietrza przy wdechu, nawracające strupy i krwawienia, więc rekonstrukcja poprawia komfort życia.

Uraz nosa rzadko wygląda dramatycznie: brak krwi, brak łez, tylko lekki obrzęk. Jednak pod spokojną powierzchnią może właśnie tykać zegar – minuta po minucie chrząstka traci dopływ składników odżywczych, a jej przyszły kształt wisi na włosku. Krwiak przegrody nosa to idealny przykład, że w medycynie „małe” wcale nie znaczy „błahe”. Pamiętaj – nic nie ryzykujesz. Lepiej od razu podjechać na SOR albo podejść do pobliskiej przychodni, niż później żałować.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here